Pagina-afbeeldingen
PDF
ePub

objawił zdania o systemie przyjętym w nauce harmonii kształtów, i jego stosunku do estetyki i do architektury. Te niedostateczności w zdaniu pana T. są tém ważniejsze, iż odnoszą się, ile sądzę z praktycznego i piśmiennego stanu sztuki do postrzeżeń; po raz pierwszy w piśmie o którém mowa drukiem ogłoszonych, jeżeli nie nowych, to przynajmniéj po raz pierwszy ujętych w wywód estetyki ogólnie systematyczny. Takie właśnie postrzeżenia, jeżeli nie nowe, to nowy wywód mające, wymagają rozbioru. W skutek krytycznych rozbiorów następuje przyjęcie lub odrzucenie pojęć nowo publicznie ogłoszonych, a krytyczne rozbiory pomijające takie pojęcia, chociażby one były wartości ujemnéj, same także tracą na wartości w obec nauki. Odmawiają bowiem nauce albo publicznego uchwalenia rzeczy użytecznych, albo publicznego oczyszczenia z błędów. Téj niedostateczności powodem sądzę brak praktycznéj znajomości w poglądaniu na piękność w ogóle, na muzykę i architekturę w szczególności, chociaż z wyrażenia recenzenta: „autor zdaje się nawet nie wiedzieć, co to jest myśl praktyczna", wnosićby wypadało, iż w praktyce sztuki jest bardzo pewnym siebie.

Wszystkie błędy, wszystkie zdania mylne które są w estetyce, wypływają niewątpliwie z niedosyć praktycznego traktowania tej nauki. Praktyczne poznanie sztuki może dopiéro zwrócić badacza do głębi saméj piękności, saméj istoty, byleby do spostrzeżeń tych zabrał się z przynależném usposobieniem umysłu, byleby na zjawiska wynikające w nim poglądał sądem uzbrojonym w ścisłość, w ugruntowanie na pierwszych niezaprzeczonych podstawach bytu. Szkoła niemiecka, zagłębiając się w dalekie tajniki pojęć, z filozofii wywiódła estetykę i utworzyła naukę, która się zaczyna i kończy w książce, która ma bardzo mały związek ze swoim przedmiotem, z przedmiotem praktyki. Ideał Hegla jest niewątpliwie jego ideałem (wymysłem), ale nie ideałem (umysłową treścią) piękności, Inni znowu udali się po pojęcia piękności w przestworza przeważne formą, i odmówili jéj pobudek duchowych, celów wyższych. Burke powiada:

Tom I. Luty 1848.

48

[ocr errors]

,,piękno jest przymiotowością ciał, przez którą one pobudzają miłość, lub inną téj podobną namiętność.” Inni znowu nie uznawszy tych prawd, że sztuka objętą jest exystencyą czucia, jak pojęcie exystencyą władzy myślenia, jak formy ciała exystencyą materyi; nie uznawszy że czucie to jest concretum człowieka całości, że czucie jednoczy w chwi li natchnienia stanowcze bytu sztuki pierwiastki, myśl człowieka i formę natury i t. d., tych prostych prawd nie uznawszy, błąkali się w przestworach rozprzęgniętych sprzeczności. Gdy szło o objawienie pojęć stanowczych, jednostkowych, nic nie powiedzieli, gdyż nie czuli pośrednictwa pomiędzy formą a racyą, w którém exystuje piękność jako jednostka, jako objawienie się prawdy. Nawet Cousin taką podaje definicyą piękności (*): „piękność objawia się przez niemożność nieznajdowania jéj taką jaką jest, czyli przez niemożność niedoznawania wrażenia od idei pięknego, którą się w piękności napotyka.” Jest to toż samo co powiedzieć: piękność postrzegać musimy (objawia się przez niemożność niedoznawania wrażenia), a postrzegając musimy przyznać, iż to co postrzegamy jest piękność (objawia się przez niemożność nieznajdowania jéj taką jaką jest). Czyli: piękność jest tam gdzie jest, ï piękność jestto piękność. Wnoszę więc, że jedynie praktyka w gruncie sztuki dokonana, tojest natchnienie wsparte na znajomości racyi i formy (w najobszerniejszém wyrażeń tych znaczeniu) z obustronném skierowaniem do jedności; wnoszę, że jedynie to może wprowadzić do stanu ścisłéj jedności wszystkie sprzeczne z sobą pojęcia o piękności, po książkach rozrzucone. Piękność ma w nas właściwe sobie przestworza bytu, widzimy ją tam, i tam jako na zjawisko zewnątrz myśli poczęte tąż myślą poglądamy. I tam dopiéro widzimy, że piękność ma związek z tą myślą, która ją bada, a co dziwniejsza, tą myślą żyje; żyje na podstawie

(*) La beauté se déclare par l'impossibilité immédiate où nous sommes de ne pas la trouver telle, c'est-à-dire, de ne pas être frappés de l'idée du beau, qui s'y rencontre.

[ocr errors]

materyalnéj przyniesionéj od naszego ciała, od naszych form wyobrażalnych. Tam widzimy, iż mimo ten ścisły związek i z naszym umysłem i z naszym zmysłem, piękność ma byt oddzielny, który w całości swojej ocenia się najprzód i stanowczo sam w sobie. Dlategoto porządkując kategorycznie pojęcia krytyczne, wyrzekłem (stronnica 153):,,Czucie, reakeya chwili natchnienia. poprzedza wszelki krytyczny rozbiór." Ztąd rozpoczynam kształcenie się artystyczne; tu najprzód widzę w usposobieniu do sztuki nadmiary nad pozytywność i upośledzenie. Dlatego nawet wołam na elewów architektury (stronnica 144): „,Cóżto jest samoistność w piękności i jak do niej przychodzimy? Krążąc w uroczystém milczeniu około pomysłów dawnych, mierząc najdrobniejsze cząstki, wyszukując i troskliwie oglądając w chwastach rozrzucone odpadki, czyliż za sobą piękność tę pociągniemy i ku własnemu nakłonimy duchowi? Niechaj się obudzą i zadrżą tonami starożytnéj lutni wymiary i profile budowl greckich, pokrytych szarą wieków oponą; niechaj pośród głuchych, zębem zniszczenia zoranych ścian, jęknie silna pieśń dawnego wieszcza dla zawstydzenia nas, że tam w ostygłych popiołach dzielnego życia, tli się jeszcze iskra co życiem obdarzyć może. Te głazami zgłoskowane poemata niechaj się wstrząsną i zakłócą dawną ścisłość, a może w zamieszaniu ożywiających jej potężnych elementów nowa dla nas zaświta myśl, jasnością ducha olśniona." Dlatego złorzeczę próżnym, zbytecznie w sobie roziniłowanym, ⚫ przekładającym w uprawianiu sztuki oklask, nad zadosyć uczynienie własnemu sumiennemu przekonaniu. (Stronnica 157): Artyści! który z was kapłaństwa w piersiach swych nie strzeże, niechaj starga i rzuci różaniec skalanych dźwięków, niechaj spali wszystkie świętości w obliczu których grzeszył, a przywdziawszy pstrą, światową odzież, za temi niechaj pójdzie, za których modlić się trzeba."

Powziąwszy takie pojęcia o piękności, jeszcze w r. 1845 `po dwuletniém ich przeglądaniu, już nie pod względem obrobienia, bo to jest rzeczą drugą, ale pod względem uzasadnienia ogólnego związku, bo ten jest rzeczą pierwszą,

pracę moję w roku 1847 drukiem ogłosiłem. Musiałem poprzestać na aforystycznym wykładzie zasad, bez względu na historyą i literaturę sztuki, bo obszerniejsze i bogate zasad tych rozwinięcie, wraz z krytyką wszystkich dotąd znanych, wymagałoby kilkoletniej wyłącznej pracy. Pozostawiam innym umysłom wypielęgnowanie posianego ziarna, wypielęgnowanie i takie plonów jego rozwinięcie, iżby te dosięgły wszystkich widomych punktów społeczności.

[ocr errors]

Zdaniu pana T. mimo wyjaśnionéj mylności nie mogę nie przyznać cech poważnych i pewnéj znajomości rzeczy. Mocno żałuję, że opinia jego nie została skierowaną w ten sposób, iżby uderzyła o punkta słabe, o istotne błędy, które koniecznie być muszą w pracy tego rodzaju, w postrzeżeniach nowych nieutartych, przez liczne umysły niezbadanych. Nie wątpię, że i dla społeczności czytającéj i dla mnie jako autora w tym przypadku z opinii pana T. znaczne wypłynęłyby korzyści. Zaś przytoczone tu myśli, wyjaśniające już opinią recenzenta, już ogólne cechy i dążenia przedmiotu opinii, zakończam tym samym ustępem, którym zamknąłem stronnice w mowie będącej książki: „Odpowiedziawszy zadaniu w sposób na jaki zdobyć się mogłem, przy wyłączném wglądaniu w treść mojego przedmiotu, pozostawiam czytelnikowi sąd, obok przyłożenia myśli moich do jedynego ich źródła—do sztuki, do piękności. Jestem pewny uderzającej niezgody, bo takim być musi ostateczny sąd o każdej naukowej pracy, która jest tylko prostém, a nieskończoném dociekaniem tego, co trwa w stanie wewnętrznej niepojętej dla nas exystencyi. Miałżeby zbyt szczupły zakres myśli być wolnym od zarzutu, który obciąża cały ogrom ludzkich pojęć? Ale każda taka praca, chociażby najmniej wagi mająca pośród tego co wiemy, przyłożona do swego zadania, gdy da na wypadek niezgodność, może otworzyć drogę do nowych postrzeżeń. Błądząc uczymy się prawdy, pośród błędów szukamy bezbłędności, a tak chwiejące się pojęcia dążą do stałej spokojności, do ogólnéj mety zaciekań... Niechaj błąd mój kieruje pojęciem do bezbłędności, a może nowe w przedmiocie sztuki i praw.

dziwsze otworzy nam karty, na których odkryją się głębsze związki natchnienia. Może też nowe wywoła myśli, chociażby nowe błędy... a upłyniona chwila moja, nie będzie bez skutku dla innnych i dla mnie.... (*).

Julian Ankiewicz.

O machinach parowych, przez Dominika Bilińskiego. Lw ów, 1847.

Machiny parowe, tak ważny czynnik bogactwa krajowego, od roku 1818 liczą swe istnienie w kraju naszym; upowszechnienie ich bardzo powolnym postępowało krokiem. Niedawno dopiéro obudzony duch przemysłowy, wielkie i oczywiste korzyści z użycia tego rodzaju machin, a w końcu przykład i dogodności przez rządy podawane sprawiły, że machiny parowe obficiéj u nas do różnych gałęzi przemysłu zastosowane zostały.

Literatura przedstawia odbicie tego faktu. Prawie jednocześnie, z wprowadzonemi do nas machinami parowemi, ukazały się i pisma o nich traktujące; potém następuje kilkunastoletnia pauza, w której prawie nic o tym przedmiocie nie pisano, a teraz więcej rozgałęzione użycie wywołuje częstsze o nich ustępy w pismach peryodycznych.

Jednakże, pisma w naszym języku o machinach parowych mówiące, nie odpowiadają potrzebom i wymaganiom; sąto

W naszém doniesieniu praktyczném (praktyczność bowiem jest cechą, z którą chcielibyśmy mówić o każdém piśmie, chociażby nawet nie miało jej samo pismo) o dziele p. Ankiewicza, stanowisko autora powtórzyliśmy w przytoczeniu jego treści; uwagi nasze należą do nas nie do autora. Dla czytelników nieznających dzieła: O piękności w sztuce, artykuł niniejszy autora, który rzeczywiście jest wierném jego odbiciem, będzie wyjaśnieniem na większą skalę, dlaczego o jego treści i formie wyraziliśmy się tak a nie inaczej.

T.

« VorigeDoorgaan »